Jakiś czas temu zostałam zaproszona na małe przyjęcie u jednego z szefów firmy w której pracowałam. Ubrałam się więc elegancko, kupiłam dobre wino i udałam się do domu mojego zwierzchnika, gdzie impreza już na dobre się rozpoczęła. Pomyślałam, że to świetna okazja, żeby wprowadzić mój plan polepszenia warunków pracy dla dziewczyn z mojego teamu. Delikatnie więc próbowałam przemycić moje pomysły, sącząc powoli indyjską Sulę. W pewnym momencie zauważyłam, że szef przypatruje mi się dość uporczywie i poczułam się nieswojo. Jednak jego kolejne słowa wyprowadziły mnie z równowagi. Usłyszałam, że chętnie by się ze mną przespał, a ja chyba nie mam nic przeciwko temu, no i oczywiście mogę liczyć na dyskrecję z jego strony. Chociaż jestem osobą elokwentną, na nic zdały się słowa. Moja ręka wystrzeliła i po raz pierwszy w życiu uderzyłam drugą osobę. Na tym zakończyłam moją pracę w tej firmie, a i tak przez długi okres czasu nie mogłam dojść do siebie.
Statystyki National Crimes Records Bureau (NCRB) są alarmujące. Pomimo wstrząsających wydarzeń ostatnich miesięcy podjęte przez Rząd kroki nie są wystarczające i przestępstw seksualnych przybywa w zastraszającym tempie. Co ciekawe, Policja interpretuje te fakty jako wynik coraz większej świadomości kobiet, które decydują się złożyć swoje zeznania na policji. Czy jest to jednak prawdziwy obraz tej sytuacji? Przecież większość indyjskich kobiet boi się konsekwencji ze strony rodziny, potępienia, lub samej reakcji skorumpowanej policji, która oskarża młode ofiary gwałtu o niestosowne zachowanie lub nieodpowiedni ubiór. Nierzadko ofiara gwałtu staje się nią po raz kolejny właśnie na posterunku.
W niedzielę wybraliśmy się wraz z rodziną Pana Paia na spacer. Pogoda była śliczna, więc postanowiliśmy przejść się do jednego z niewielu parków w Pune. Niestety przez cały czas czułam się nieprzyjemnie i nie potrafiłam cieszyć się z tego dnia. Kilka razy byłam zaczepiana na ulicy, uslyszałam wiele obscenicznych tekstów, a na koniec jeden z rykszarzy złapał mnie za rękę i zaczął dotykać. Na szczęście Mrs. Vidya zareagowała błyskawicznie i uderzyła rykszarza w twarz. Ja jednak nie odważyłabym się, bojąc się reakcji z jego strony. Z pewnością był silniejszy ode mnie.
W powietrzu wiszą argumenty, że to kobiety są winne. Prowokują mężczyzn swoim ubiorem i zachowaniem. Zarzut ten dotyka zwłaszcza białych dziewczyn, które według stereotypu wyniesionego z kina hollywoodzkiego i utrwalonego w mentalności indyjskiej, są chętne tego typu praktykom, liberalnie nastawione i wyzwolone seksualnie. Folgując radom mądrzejszych powinnyśmy więc ubierać i zachowywać się skromnie, aby w ten sposób nie narazić się na niechciane względy. Musimy zapomnieć o uśmiechu idąc ulicą, gdyż takie zachowanie również może sprowadzić na nas nieszczęście. Powinnyśmy być "przygotowane".
"I've lived both in South and North India (...). I have endured being groped on buses while going to school, I've been pawed at in markets while buying vegetables with my mother, I've been leered at and have had to hear lewd comments on the road, from the age of 10. I've had a guy flash at us while just walking to the bus-stop with my college friends on the road. And I was no great beauty and was very conservatively dressed always (...) and I was 10 years old for heaven's sake! So how do you suggest I be 'prepared' for this (...) or prepare my little daughter for this?" outragedesi
"It is a woman's hell.. for the women living there (my own sisters and countless friends) and for any woman visiting the land. And it is not just the western woman who is always seen as a promiscuous being and a sexual prize to be taken; it is any woman that wears jeans or skirts or makeup.Such a woman, or just any woman who steps out of her house to work or get an education is 'just asking for it'." hadtologin
"Every woman I have known deep enough to earn their trust has told me at least one story of their own personal trauma." kcvlaine
Tak sugestywne komentarze nie należą do rzadkości. Sygnalizują one natomiast kolejny poważny problem, który nie pozostawia żadnych zewnętrznych oznak, a co za tym idzie jest trudny do udowodnienia. A przecież prześladowanie kobiet przez mężczyzn w indyjskich miastach i miasteczkach nie należy do pojedynczych incydentów, lecz codziennej rzeczywistości, która powoli przybiera karykaturalny wygląd.
W society gdzie mieszkam jest basen. Bardzo mnie ten fakt ucieszył, gdyż nie tylko mogłam się ochłodzić w gorące letnie dni czy poleżeć z książką na słońcu, ale i popływać co jest mi wskazane z powodu bólów kręgosłupa, które męczą mnie regularnie. Przezornie zaopatrzyłam się w jednoczęściowy strój kąpielowy, mocno zabudowany. Kiedy tylko pojawiłam się na basenie zebrała się koło mnie grupka czterech mężczyzn wpatrująca się we mnie i śledząca każdy mój krok. Pomyślałam na początku, że powinnam to ignorować, jednak po 15stu minutach oni wciąż tam stali nie odrywając ode mnie oczu. Wreszcie nie wytrzymałam. Podpłynełam do nich i głośno krzyknęłam, że to co robią jest nie na miejscu i mają odejść. Dopiero wtedy odeszli. Ja niestety i tak już prawie nie korzystam z basenu, jest to zbyt nieprzyjemne doznanie. Powinnam złożyć skargę w zarządzie society, tylko czy to coś da w tym zdominowanym przez mężczyzn kraju?
Kilka dni temu, w Dniu Niepodległości Indii 15ego sierpnia, jedna z mieszkanek Aurangabadu, Natasha Zarine, umieściła na swoim profilu na facebooku list skierowany do ministrów stanu Maharashtra wraz ze zdjęciami swoich prześladowców. W piśmie tym zatytuowanym "Complaint against harassment at heritage sites and tourist spots in and around Aurangabad, Maharashtra" Natasha wyszczególnia przykłady przerażającego zachowania, którego doświadczyła ona i towarzyszące jej koleżanki zza granicy podczas zwiedzania Ajanty, Ellory, jaskiń Pitttalkhora, oraz fortów Daulatabad i Soi Gaon.
Mnie również nie udało się uciec przed aparatami mężczyzn usilnie próbujących mnie sfotografować, nie pytając wcale o zgodę. A i takie sytuacje się zdarzały, kiedy stateczny około 35-letni mężczyzna spacerujący ze swoją żoną po forcie w Pune, zwrócił się do mnie z prośbą o pozowanie do zdjęcia. Kategorycznie odmówiłam, ale w zamian za to usłyszałam kilka niemiłych słów na swój temat. Podczas zwiedzania portowego miasta Pallawów z VII wieku, Mamallapuram, niejednokrotnie denerwowałam się zwróconymi w moją stronę aparatami komórkowymi, podczas gdy żadne reakcje z mojej strony, próby odwracania się czy chowania twarzy, nie pomagały. W ten sposób zamiast koncentrować się na unikatowych starożytnych zabytkach, narastała we mnie powoli wściekłość i niemoc wobec takiego zachowania. Narasta ona we mnie każdego dnia, kiedy muszę wyjść poza obręb mojej society, do sklepu, czy na imprezę. I nie pomaga zakrywanie ciała, czy schowanie się za szkłami ciemnych okularów. Ciągle zwrócone są na mnie oczy, które chciwie patrzą, usta, ktore komentują w nieznanym mi języku, palce, które pokazują i ręce, które próbują mnie dotykać. Wszystko to sprawia, że z coraz większą niechęcią wychodzę na ulicę, gdyż nie potrafię zastosować się do rad w stylu "ignoruj to". Czasami udaje mi się skasować dane zdjęcie, ale kto wie ile już takich fotografii krąży po internecie? Czasami boję się, że któregoś dnia zabiorę komuś telefon i rozstrzaskam go o ziemię, gdy każdy spacer zamienia się w swoiste pole walki i uniku. Jeżeli nie mieliście do czynienia z tego rodzaju prześladowaniem spróbujcie wyobrazić sobie co czuje dziewczyna uwieczniona na zdjęciu powyżej, skonfrontowana z całą grupą mężczyzn kierujących na nią swoje aparaty. Niestety takie sceny są częścią dnia powszedniego, zwłaszcza w miejscach chętnie odwiedzanych przez turystów.
Jest to przykład przeobrażeń do jakich doszło pod wpływem ogromnej dostępności mas do telefonów komórkowych z aparatem: grupy barbarzyńskich mężczyzn, fotografujących kobiety do woli bez ich zgody, podczas gdy strażnicy stoją dookoła ignorując to.
Statystyki National Crimes Records Bureau (NCRB) są alarmujące. Pomimo wstrząsających wydarzeń ostatnich miesięcy podjęte przez Rząd kroki nie są wystarczające i przestępstw seksualnych przybywa w zastraszającym tempie. Co ciekawe, Policja interpretuje te fakty jako wynik coraz większej świadomości kobiet, które decydują się złożyć swoje zeznania na policji. Czy jest to jednak prawdziwy obraz tej sytuacji? Przecież większość indyjskich kobiet boi się konsekwencji ze strony rodziny, potępienia, lub samej reakcji skorumpowanej policji, która oskarża młode ofiary gwałtu o niestosowne zachowanie lub nieodpowiedni ubiór. Nierzadko ofiara gwałtu staje się nią po raz kolejny właśnie na posterunku.
W niedzielę wybraliśmy się wraz z rodziną Pana Paia na spacer. Pogoda była śliczna, więc postanowiliśmy przejść się do jednego z niewielu parków w Pune. Niestety przez cały czas czułam się nieprzyjemnie i nie potrafiłam cieszyć się z tego dnia. Kilka razy byłam zaczepiana na ulicy, uslyszałam wiele obscenicznych tekstów, a na koniec jeden z rykszarzy złapał mnie za rękę i zaczął dotykać. Na szczęście Mrs. Vidya zareagowała błyskawicznie i uderzyła rykszarza w twarz. Ja jednak nie odważyłabym się, bojąc się reakcji z jego strony. Z pewnością był silniejszy ode mnie.
W powietrzu wiszą argumenty, że to kobiety są winne. Prowokują mężczyzn swoim ubiorem i zachowaniem. Zarzut ten dotyka zwłaszcza białych dziewczyn, które według stereotypu wyniesionego z kina hollywoodzkiego i utrwalonego w mentalności indyjskiej, są chętne tego typu praktykom, liberalnie nastawione i wyzwolone seksualnie. Folgując radom mądrzejszych powinnyśmy więc ubierać i zachowywać się skromnie, aby w ten sposób nie narazić się na niechciane względy. Musimy zapomnieć o uśmiechu idąc ulicą, gdyż takie zachowanie również może sprowadzić na nas nieszczęście. Powinnyśmy być "przygotowane".
"I've lived both in South and North India (...). I have endured being groped on buses while going to school, I've been pawed at in markets while buying vegetables with my mother, I've been leered at and have had to hear lewd comments on the road, from the age of 10. I've had a guy flash at us while just walking to the bus-stop with my college friends on the road. And I was no great beauty and was very conservatively dressed always (...) and I was 10 years old for heaven's sake! So how do you suggest I be 'prepared' for this (...) or prepare my little daughter for this?" outragedesi
"It is a woman's hell.. for the women living there (my own sisters and countless friends) and for any woman visiting the land. And it is not just the western woman who is always seen as a promiscuous being and a sexual prize to be taken; it is any woman that wears jeans or skirts or makeup.Such a woman, or just any woman who steps out of her house to work or get an education is 'just asking for it'." hadtologin
"Every woman I have known deep enough to earn their trust has told me at least one story of their own personal trauma." kcvlaine
Tak sugestywne komentarze nie należą do rzadkości. Sygnalizują one natomiast kolejny poważny problem, który nie pozostawia żadnych zewnętrznych oznak, a co za tym idzie jest trudny do udowodnienia. A przecież prześladowanie kobiet przez mężczyzn w indyjskich miastach i miasteczkach nie należy do pojedynczych incydentów, lecz codziennej rzeczywistości, która powoli przybiera karykaturalny wygląd.
W society gdzie mieszkam jest basen. Bardzo mnie ten fakt ucieszył, gdyż nie tylko mogłam się ochłodzić w gorące letnie dni czy poleżeć z książką na słońcu, ale i popływać co jest mi wskazane z powodu bólów kręgosłupa, które męczą mnie regularnie. Przezornie zaopatrzyłam się w jednoczęściowy strój kąpielowy, mocno zabudowany. Kiedy tylko pojawiłam się na basenie zebrała się koło mnie grupka czterech mężczyzn wpatrująca się we mnie i śledząca każdy mój krok. Pomyślałam na początku, że powinnam to ignorować, jednak po 15stu minutach oni wciąż tam stali nie odrywając ode mnie oczu. Wreszcie nie wytrzymałam. Podpłynełam do nich i głośno krzyknęłam, że to co robią jest nie na miejscu i mają odejść. Dopiero wtedy odeszli. Ja niestety i tak już prawie nie korzystam z basenu, jest to zbyt nieprzyjemne doznanie. Powinnam złożyć skargę w zarządzie society, tylko czy to coś da w tym zdominowanym przez mężczyzn kraju?
Kilka dni temu, w Dniu Niepodległości Indii 15ego sierpnia, jedna z mieszkanek Aurangabadu, Natasha Zarine, umieściła na swoim profilu na facebooku list skierowany do ministrów stanu Maharashtra wraz ze zdjęciami swoich prześladowców. W piśmie tym zatytuowanym "Complaint against harassment at heritage sites and tourist spots in and around Aurangabad, Maharashtra" Natasha wyszczególnia przykłady przerażającego zachowania, którego doświadczyła ona i towarzyszące jej koleżanki zza granicy podczas zwiedzania Ajanty, Ellory, jaskiń Pitttalkhora, oraz fortów Daulatabad i Soi Gaon.
Mnie również nie udało się uciec przed aparatami mężczyzn usilnie próbujących mnie sfotografować, nie pytając wcale o zgodę. A i takie sytuacje się zdarzały, kiedy stateczny około 35-letni mężczyzna spacerujący ze swoją żoną po forcie w Pune, zwrócił się do mnie z prośbą o pozowanie do zdjęcia. Kategorycznie odmówiłam, ale w zamian za to usłyszałam kilka niemiłych słów na swój temat. Podczas zwiedzania portowego miasta Pallawów z VII wieku, Mamallapuram, niejednokrotnie denerwowałam się zwróconymi w moją stronę aparatami komórkowymi, podczas gdy żadne reakcje z mojej strony, próby odwracania się czy chowania twarzy, nie pomagały. W ten sposób zamiast koncentrować się na unikatowych starożytnych zabytkach, narastała we mnie powoli wściekłość i niemoc wobec takiego zachowania. Narasta ona we mnie każdego dnia, kiedy muszę wyjść poza obręb mojej society, do sklepu, czy na imprezę. I nie pomaga zakrywanie ciała, czy schowanie się za szkłami ciemnych okularów. Ciągle zwrócone są na mnie oczy, które chciwie patrzą, usta, ktore komentują w nieznanym mi języku, palce, które pokazują i ręce, które próbują mnie dotykać. Wszystko to sprawia, że z coraz większą niechęcią wychodzę na ulicę, gdyż nie potrafię zastosować się do rad w stylu "ignoruj to". Czasami udaje mi się skasować dane zdjęcie, ale kto wie ile już takich fotografii krąży po internecie? Czasami boję się, że któregoś dnia zabiorę komuś telefon i rozstrzaskam go o ziemię, gdy każdy spacer zamienia się w swoiste pole walki i uniku. Jeżeli nie mieliście do czynienia z tego rodzaju prześladowaniem spróbujcie wyobrazić sobie co czuje dziewczyna uwieczniona na zdjęciu powyżej, skonfrontowana z całą grupą mężczyzn kierujących na nią swoje aparaty. Niestety takie sceny są częścią dnia powszedniego, zwłaszcza w miejscach chętnie odwiedzanych przez turystów.
Jest to przykład przeobrażeń do jakich doszło pod wpływem ogromnej dostępności mas do telefonów komórkowych z aparatem: grupy barbarzyńskich mężczyzn, fotografujących kobiety do woli bez ich zgody, podczas gdy strażnicy stoją dookoła ignorując to.