poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Z cyklu "Indyjskie absurdy"...

Minęły już przeszło dwa miesiące. Starałam się być cierpliwa i wyrozumiała, ale fakt jest taki, że Indie zaczynają mnie męczyć. Załatwienie każdej najmniejszej rzeczy to udręka. Jeżeli jesteś w aptece i chcesz kupić najzwyklejszą maść na komary za 35 rupii, to sprzedawca na pewno nie będzie miał ochoty wydać Ci całej reszty. Będzie próbował wcisnąć Ci batona, czekoladę, cokolwiek. Kiedy po 15 minutach tłumaczenia, że nie chcesz żadnych słodyczy on wreszcie zechce wydać Ci te 65 rupii, okaże się, że nie ma, będzie więc biegał po okolicznych sklepikach, żeby rozmienić twoje 100 rupii. Nie chcę nawet mysleć ile czasu mogłoby zająć kupno jakiejść wiekszej recepty :-)
Największego jednak szoku doznałam próbując odebrać paczkę. Otóż poczta w Pune jest w strefie wojskowej. Spuśćmy już zasłonę milczenia na fakt, że poligon znajduje się w centrum miasta. Sam budynek poczty jest w kwartale gdzie znajdują się budynki zamieszkiwane przez pracowników sił powietrznych. Wjeżdżając więc na ten teren rząd indyjski wymaga od każdego na motorze posiadania kasku. No trudno, nie mamy kasków, ale zawsze przecież można iść na nogach. Rozpoczeły się negocjacje. Pytam, dlaczego nie mogę wejść. Odpowiedź: Nie wolno. Wytłumaczyłam więc, że chcę tylko odebrać paczkę z poczty. Odpowiedź: Obcokrajowcom nie wolno. Tylko hindusi. No więc dalej próbuję, brnę w to z całym zapałem: No tak, ale ja mam paczkę za potwierdzeniem odbioru. Tylko ja mogę ją odebrać i muszę podpisać. Odpowiedź: Nie wolno. Trzeba wysłać hindusa. Próbuję więc tłumaczyć, że nie mogę wysłać hindusa, bo hindus się za mnie nie podpisze. Dalej już poniosła mnie fantazja: Paczka jest dla mojej firmy, poufne dokumenty, pokazuje dowód i nic! Wielki Pan Strażnik stał tylko uśmiechając się złośliwie i zagradzając nam przejście. No cóż, taki kraj, gdzie opakowanie wacików kosztuje tyle samo co obiad w restauracji...
Absurd goni absurd, ot co!

2 komentarze:

  1. Jak czytam o Twoich przygodach w Indiach to przypomina mi się taki jeden amerykański serial komediowy, którego akcja właśnie tam się toczy - "Dostawa na telefon" ('Outsourced') - jeżeli nie znasz to polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie znam, chętnie sprawdzę ;)

    OdpowiedzUsuń